Tak już mam że gdziekolwiek się nie wybieram (pomijając wyprawy do sklepu), zabieram ze sobą aparat. Zwykle wciskam go do torebki albo plecaka. A skoro już tam jest to niemal zawsze znajduje się okazja do zrobienia zdjęcia. A i w domu często po niego sięgam. Robię więc mnóstwo zdjęć, które najczęściej lądują na twardym dysku w katalogu opatrzonym datą, a potem o nich zapominam.
I tak, czasem gdy przeglądam katalogi odnajduję zdjęcia lalek ( bo i te lądują często w torbie obok aparatu), których nigdy nie umieściłam na blogu. Czasem miałam w głowie jakiś projekt, którego z tego czy innego powodu nie zrealizowałam. Zrobiłam zdjęcia, ale pomysł przestał mi się podobać, albo coś innego mnie zafascynowało. A zdjęcia się chomikują i niczemu nie służą.
Z przeglądania i porządkowania katalogów zdjęć zrobił się pomysł na ten post. Oto zapomniane chwile spędzone w towarzystwie lalek i innych zabawek.
Hanka Rozbójnika Rumcajsa
Zrobiłam je bo akurat skończyłam szyć spódnicę i trzeba było to udokumentować.
Odetta z Jeziora Łabędziego podczas zabiegów przywracających jej dawny blask. Przed.
Podczas kąpieli...
Po. :)
Wyszperana w ciucholandzie. Wymagała mycia i czesania.
Lea i eksperymenty ze światłem.
Bo słońce tak fajnie świeciło.
Trzeba było uwiecznić jego ukończenie.
Neko podczas treningu w plenerze.
Dlaczego? Bo miałam ją w torbie podczas przejażdżki rowerem i był taki piękny dzień.
Kwiatowa wróżka Elina. Czyż można się oprzeć malwom?
Wróżka w kąpieli.
Czasem zabieram ze sobą i inne zabawki.
Mój kocurek zwykle nie interesuje się porozkładanymi po całym domu lalkami, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu zapałał dziwną namiętnością do zakupionego w ciucholandzie klauna. Ostatecznie rozszarpał go na kawałki.
Zastanawiam się czy ryzykować i uszyć biednemu błaznowi nowy tułów.
Przynajmniej udało mi się uwiecznić na zdjęciu jego pierwotny wygląd.
Uff to tyle.
Czy i Wy miewacie takie niewykorzystane zdjęcia?